
Może, ale tylko może, sprawdź ruch przed wjazdem na główną drogę.
Wyobraź sobie taką sytuację: samochód swobodnie wjeżdża na główną drogę, zupełnie nieświadomy, że obok już jedzie inny pojazd, wyprzedzając trzeci. Klasyczny przepis na chaos.
Rozłóżmy to na czynniki pierwsze. Z jednej strony, kierowca włączający się do ruchu na głównej drodze powinien, no wiesz, naprawdę sprawdzić, czy nie ma tam właśnie pędzącego ruchu, zanim wjedzie, jak gdyby był tam jedynym użytkownikiem. To nie jest żadna filozofia — to podstawy przetrwania na drodze.
Ale chwila—co z kierowcą wyprzedzającym? Jeśli miał oczy na drodze (jakby się tego można było spodziewać), powinien zauważyć samochód wyjeżdżający z bocznej uliczki. Może, tylko może, to był moment, żeby przerwać manewr zamiast gnać naprzód jak kaskader z filmu akcji.
Więc, kto jest winny? Szczerze mówiąc, trochę obie strony. Kierowca wjeżdżający na pas nie uszanował złotej zasady ustępowania pierwszeństwa, podczas gdy wyprzedzający zignorował równie ważną zasadę zdrowego rozsądku. Bo oto cała prawda: fakt, że można wykonać manewr, nie zawsze oznacza, że powinno się go robić.