






















































































































































































BYD Seal U DM-i: Płynna jazda bez zbędnych emocji
Jeśli BYD nadal kojarzy Ci się wyłącznie z chińską marką zalewającą Europę tanimi plastikowymi autami, pora zmienić zdanie. Dzisiejsze BYD – czyli Build Your Dreams – to największy na świecie producent samochodów elektrycznych, większy nawet od Tesli, z doświadczeniem w bateriach sięgającym czasów, gdy Elon Musk dopiero zaczynał przygodę z elektromobilnością. BYD nie tylko produkuje auta. Tworzy całe ekosystemy, w tym własne baterie, napędy, a nawet półprzewodniki. Teraz wkracza na europejski rynek z modelem Seal U DM-i. To nie kolejna hybryda udająca ekologiczność kilkoma dodatkowymi kilometrami na prądzie. To auto, które oferuje nowy wymiar jazdy – elektryczne doświadczenie podparte spokojem wynikającym z obecności baku benzyny. Można to porównać do smartfona, który w razie apokalipsy zadziała też na paluszki.
Geneza auta jest prosta, a BYD nie sili się na ukrywanie tego faktu. Jako hybryda plug-in Seal U DM-i omija planowane cła na chińskie elektryki i trafia do tych, którzy nie chcą ładować auta codziennie. To model przejściowy: prąd wtedy, gdy chcesz, benzyna wtedy, gdy musisz.
Stylistycznie Seal U wygląda tak, jakby ktoś miał dość Toyoty RAV4 i poprosił włoską pracownię o świeże spojrzenie, a tę rolę przejął chiński zespół, który połączył sportowe coupe z konserwatywnym SUV-em i dodał szczyptę baterii Blade.
BYD nazywa ten model Super Hybrid. Brzmi jak tytuł anime, ale chodzi o prostą rzecz: duża bateria, sprytna jednostka napędowa i zasięg przekraczający 1000 km przy pełnych zbiornikach i akumulatorze. Czy to działa, czy tylko brzmi jak marzenie z prezentacji? Wciśnij Start i sprawdźmy.
Seal U DM-i nie szokuje wyglądem, ale też nie nudzi. Jest inny. Linia nadwozia płynie miękko, jak spokojna fala na plaży. Z przodu wyróżnia się delikatny motyw X – nie jak ślad pazurów Wolverine’a, lecz subtelna aluzja do siły bez potrzeby krzyczenia. LED-owe światła do jazdy dziennej rysują pod maską niemal uśmiech, a reflektory przypominają bystre oczy.
Z profilu wszystko gra: wysoko poprowadzona linia boczna dodaje charakteru, 19-calowe czarne felgi podkreślają sportowy klimat, a wymiary (4,77 m długości, 1,89 m szerokości, 1,67 m wysokości) mieszczą się w granicach rozsądku – to ani amerykański kolos, ani miniaturowy crossover. Na rodzinny wyjazd czy do wsi pasuje idealnie.
Tył jest szeroki i masywny, ale nie przerysowany. Klasyczne proporcje z nutą artyzmu wieńczą pełnowymiarowe LED-y z efektownym motywem kropli. Uważni dostrzegą, że światła do jazdy dziennej w kształcie litery U nawiązują do nazwy modelu, niczym dwa foki muskające się nosami.
Wnętrze? Bez plastikowego kiczu i cyfrowego chaosu znanego z niektórych azjatyckich rywali. Kabina Seal U DM-i przypomina skandynawski hotel: umiarkowana elegancja, solidny komfort i logiczny układ. Rozmieszczenie przycisków, ekranów i detali jest zadziwiająco przemyślane. BYD zrozumiał, że nie każdy chce czuć się jak pilot statku kosmicznego – czasem wystarczy po prostu wygodne auto.
Miękkie powierzchnie, staranne przeszycia, wegańska skóra, która nie udaje prawdziwej i nie przypomina taniego winylu – to dominujące materiały. Chrom ograniczono do minimum, twardych plastików praktycznie nie ma. Fotele z przodu: elektrycznie regulowane, podgrzewane, wentylowane – to standard. Jakby zamówić sałatkę ziemniaczaną, a w gratisie dostać łososia, przepiórcze jaja i żytnie pieczywo.
W centrum uwagi 15,6-calowy ekran dotykowy, który obraca się w pionie lub poziomie. To jak iPad Pro w aucie – stylowy i użyteczny. Oprogramowanie wygląda nieco jak tablet z niższej półki, ale funkcji nie brakuje: Android Auto, Apple CarPlay, Spotify, nawigacja HERE, sterowanie głosowe, 4G, aktualizacje OTA. Jest wszystko, czego potrzeba.
Konsola środkowa "lewitująca" – dwupoziomowa, z przezroczystą kryształową gałką zmiany biegów rodem z hotelowej misy na cukierki. Wokół niej fizyczne przyciski – duży plus dla BYD.
Fotele to klasa salonu – długie trasy nie męczą, a podgrzewanie i wentylacja sprawiają, że nawet w ekstremalnych warunkach jest wygodnie. Przedni fotel mógłby być nieco niżej, ale fani SUV-ów docenią wyższą pozycję.
Z tyłu pasażerowie mają tyle miejsca na nogi, co w limuzynie, dzięki rozstawowi osi 2765 mm. Nawet z trójką dzieci „na kanapie” środkowe miejsce da się wykorzystać na krótkie dystanse. Bagażnik 425 litrów – nie powala, ale na co dzień wystarczy. Chyba że planujesz podróż z pięcioma osobami, labradorem, nartami i trzema pudłami grilla.
Wśród dodatków: szklany dach, ambientowe oświetlenie zsynchronizowane z muzyką i dziesięciogłośnikowe audio Infinity, które z Bacha robi klubowy hit, a klubowe hity zamienia w koncerty.
Większość hybryd plug-in to kompromis – jakby do roweru dokleić silnik od kosiarki. W Seal U DM-i hybryda jest przemyślana od podstaw: elektryczny napęd wykorzystywany do maksimum, silnik benzynowy wchodzi do gry tylko wtedy, gdy trzeba. Trzy wersje różnią się nie chromami, a napędem i bateriami.
Podstawowa wersja Boost ma 1,5-litrowy czterocylindrowy silnik Atkinsona, który sam nie porywa, ale razem z silnikiem elektrycznym daje 160 kW (217 KM) i 300 Nm. Sprint do setki w 8,9 sekundy – w tej klasie to całkiem nieźle. Akumulator 18,3 kWh pozwala przejechać do 80 km na prądzie, idealnie do miasta. Gdy bateria się wyczerpie, włącza się silnik benzynowy.
Wersja Comfort korzysta z tego samego układu, ale bateria ma 26,6 kWh, co przekłada się na 125 km zasięgu elektrycznego. Przyspieszenie podobne, ale rzadziej odwiedzasz stację benzynową. To najrozsądniejsza wersja – jak bankier jeżdżący rowerem i znający kurs Tesli, ale nie chwalący się tym.
Design to już inna liga: silnik benzynowy z turbo, dodatkowy silnik elektryczny z tyłu, moc 238 kW, czyli 323 KM i 550 Nm, setka w 5,9 sekundy – to już sportowe terytorium. Bateria znów 18,3 kWh (ze względu na miejsce), zasięg około 70 km na prądzie, ale tutaj chodzi o dynamikę. Dlatego pojawiają się tryby Mud i Sand. W żwirowni nie ustanowi rekordu, ale w śniegu czy błocie poradzi sobie bardzo dobrze.
Każda wersja korzysta ze słynnej baterii Blade BYD, słynącej z trwałości. Ładowanie możliwe jest ładowarką AC 11 kW w domu lub pracy, szybkie DC do 18 kW – raczej awaryjnie, ale pozwala doładować kilkadziesiąt kilometrów w 20–30 minut.
Dane laboratoryjne obiecują zużycie rodem z bajki: 0,9 l/100 km dla Boost, 1,2 dla Design. Ale jeśli codziennie pokonujesz 40–50 km i ładujesz w domu, bak benzyny może stać nietknięty przez miesiąc. System hybrydowy stawia na prąd, benzyna wkracza tylko w ostateczności – jak wegetarianin, który sięga po cheeseburgera tylko w kryzysie.
Seal U DM-i nie zamierza bić rekordów przyspieszeń ani kręcić kierowcy emocjonalnych piruetów. Tutaj siadasz, oddychasz i czujesz się jak w domu – jeśli Twój dom jest spokojny, płynny i nieco elektryczny.
Jazda na prądzie jest tu tak cicha, jak świeży śnieg. BYD niemal całkowicie wyciszył silnik i wibracje. Tam, gdzie inne hybrydy uruchamiają benzynę z szarpnięciem, Seal U robi to tak subtelnie, że zastanawiasz się, czy w ogóle ruszył. Nawet przy mocnym przyspieszeniu silnik spalinowy pozostaje w tle. Szum wiatru minimalny – tylko delikatny świst przy lusterkach, jak powoli otwierana butelka wina.
Przednionapędowe wersje (217 KM, 300 Nm) są idealne do miasta: spod świateł, na trasie czy na szutrowej drodze – bez stresu. Jeśli chcesz sportu, kup Golfa GTI. Zawieszenie Seal U DM-i nastawiono na komfort, kanapowo pochłania miejskie dziury, jakby między autem a asfaltem istniała dodatkowa warstwa. W zakrętach czuć raczej łódź na fali niż tenisistę na korcie – jest miękko, wygodnie, ale nieco „pływająco”.
Układ kierowniczy lekki jak balonik – super do parkowania i jazdy po mieście, ale na autostradzie czy w zakrętach brakuje wyczucia – jak w Forzie bez force feedbacku. Reakcje są, ale kontaktu z kołami niewiele.
Wielu hybrydom zdarza się szarpane hamowanie między rekuperacją a tarczami. W Seal U DM-i pedał hamulca jest płynny, precyzyjny i nie wywołuje wątpliwości – tu nie trzeba modlitwy przed nagłym zatrzymaniem. Rekuperacja jest tak dobrze zintegrowana, że nie czujesz przejścia – lepiej niż w wielu autach premium.
Bezpieczeństwo? Pełen pakiet 2025: adaptacyjny tempomat, asystent pasa, monitorowanie martwego pola, hamowanie awaryjne, kamery 360 stopni, automatyczne światła drogowe skręcające z kierownicą. Wszystko działa sprawnie, interweniuje tylko wtedy, gdy trzeba – jak idealny lokaj.
Dodatkowo, dzięki funkcji V2L, możesz zasilić grilla, lodówkę czy głośnik na biwaku. Auto jest ciche i spokojne, ale bateria wystarczy, by każda wycieczka nabrała smaku.
Co przekonuje? Przede wszystkim stosunek ceny do wyposażenia – już podstawowy Seal U DM-i jest rozsądnie wyceniony, a lista standardu zawstydza konkurencję: wentylowane fotele, HUD, panoramiczny dach, obracany tablet, audio Infinity, kamery 360 i pełny pakiet asystentów.
Po drugie, cisza: nie tylko wyraźna, ale wyraźnie lepsza niż u rywali. Silnik spalinowy działa jakby w ukryciu, silniki elektryczne są aksamitne, szumy minimalne, brak trzasków plastiku.
Po trzecie, oszczędność: wersja Comfort potrafi przez wiele dni nie ruszyć baku benzyny. 125 km elektrycznego zasięgu (WLTP) to mocny argument na codzienne dojazdy. Ładujesz w domu, jeździsz na prądzie, benzyna tylko gdy musisz.
I wreszcie przestrzeń i komfort: wnętrze jest obszerne, z tyłu miejsca na nogi sporo, wentylowane fotele wytrzymają nawet poniedziałkowe tempo. Materiały cieszą jakością, a klimat przypomina spokojny szwedzki salon.
Wady? Dynamika jazdy nie porywa – raczej wieczór u babci niż skok adrenaliny. Kierownica tak lekka, że dziecko poradziłoby sobie nosem, ale z wyczuciem niewielkim. W zakrętach auto się przechyla, zawieszenie miękkie – BYD stawia na komfort zamiast sportowych doznań.
Druga sprawa to charakter wnętrza – jest poprawny, neutralny, ale nie wyjątkowy. Europeizacja BYD sprawiła, że auto straciło nieco oryginalności.
Bagażnik 425 l – nie tragedia, ale jak na rodzinne auto mógłby być większy. Miejsca na nogi nie brakuje, bateria swoje zajmuje, ale jeśli zabierasz dużo bagażu, to ograniczenie.
Ciekawe detale:
- Obracany ekran 15,6 cala – pionowo lub poziomo, jak wolisz.
- Funkcja V2L – zasilisz grill czy ekspres na biwaku.
- Rekuperacja plus dobre wyczucie pedału – hamowanie płynne i pewne.
Na europejskim rynku BYD Seal U DM-i może być jednym z najrozsądniejszych plug-inów. Technicznie wyróżnia się hybrydowym układem, który łączy cichą, oszczędną jazdę elektryczną z praktycznym wsparciem benzyny. Do 125 km zasięgu na prądzie to poważny argument.
Konkurenci? Toyota RAV4 PHEV, Hyundai Tucson, Kia Sportage, Ford Kuga. RAV4 jest bardziej oszczędny, Sportage lepiej się prowadzi, ale BYD wygrywa ceną i wyposażeniem. Bagażnik mógłby być większy, a prowadzenie ostrzejsze, ale dla rodzin ceniących ciszę, przestrzeń i technologię to mocny kandydat.
Podsumowując, BYD Seal U DM-i to propozycja dla rozsądnych, nie dla łowców wrażeń. Łączy poczucie bezpieczeństwa spalinowych aut z cichą przyszłością elektryków. Może nie rozkocha od pierwszego wejrzenia, ale łatwo stanie się jednym z najbardziej niezawodnych towarzyszy w życiu. A czy nie o to chodzi w dobrym samochodzie?