





Audi e-tron GT quattro – piorun, który zawiezie cię nawet do pracy
Jeśli myślisz, że wszystkie auta elektryczne są jednakowo bezgłośne i pozbawione charakteru — jakby projektowali je ludzie przekonani, że żelki to szczyt inspiracji — Audi właśnie przedstawiło ripostę, której nawet nie wiedziałeś, że potrzebujesz. I być może sprawi, że nawet najbardziej oddani fani Tesli poczują lekki dreszczyk zdrady.
Oto nowe Audi e-tron GT quattro, samochód wyglądający jakby został wyrzeźbiony laserową precyzją prosto z futurystycznej wizji. To wrażenie nie jest zupełnie bezpodstawne: nadwozie rzeczywiście powstało z pomocą sztucznej inteligencji. Ale nie daj się zwieść cyfrowym technologiom — efekt jest absolutnie urzekający. Niska sylwetka, szerokie nadkola, groźne czarne akcenty i linia, która zdaje się wiecznie przecinać powietrze.
Pod maską — a raczej tam, gdzie maski kiedyś miały znaczenie — kryje się nawet 430 kW mocy. To około 585 koni mechanicznych. W sam raz, by przy przycisku Launch Control powinna pojawić się naklejka: „Czy na pewno jesteś gotów?”. Przyspieszenie do setki w 4,0 sekundy? Nie w sterylnym laboratorium, ale w zwykłym parkingu pod supermarketem — wystarczy, by okulary dosłownie spadły z nosa.
Dzięki pojemnej baterii 105 kWh (użytkowej 97 kWh) GT quattro może przejechać nawet 622 kilometry na jednym ładowaniu. A gdy trzeba się podładować, 10 minut przy ładowarce wystarczy na odzyskanie prawie 285 kilometrów zasięgu. To jak motoryzacyjny ramen: szybko, gorąco, satysfakcjonująco.
W środku to wciąż luksusowy drapieżnik. Za cenę zaczynającą się od 108 900 euro dostajesz wszystko: od sportowych foteli, które trzymają w zakrętach, po bagażnik zdolny połknąć torby golfowe — i zapewne także rozemocjonowane dziecko. Jest nawet 77-litrowy schowek z przodu, idealny na efektowne przewożenie dwóch MacBooków. Pasażerowie z tyłu? O nich też pomyślano — bateria została wyprofilowana pod nogami, by dać więcej miejsca na stopy.
Nowy GT jest też lżejszy od swojej wersji S o 30 kilogramów. Niby niewiele, ale ma to znaczenie — wyostrza prowadzenie, skraca reakcję i rozkłada masę z gracją baletnicy z kataną.
I tak, już można go zamawiać — o ile twoja karta nie zadrży na widok ceny.